Dookoła świat zasypany jest białą warstwą. Mróz trzyma. Jedni się cieszą, inni narzekają.Choć tych drugich jest chyba znacznie więcej, bo to samochód nie odpalił, bo w piecu trzeba palić, bo sypie w oczy i bałwany się nie lepią ("mają za mało kleju", jak powiedział dziś pewien przedszkolak:))
A ja siedząc przy cieplutkim grzejniku, tematycznie dziobię scenkę rodzajową - zimowo- świąteczną. I oj, opornie idzie mi to wyszywanie. Liczyłam jak zwykle na szybkie załatwienie sprawy. Szybki pomysł- szybka realizacja. A okazuje się, że w tym tempie, to nie wiadomo czy do Bożego Narodzenia uda się wyszyć choćby połowę. Faktem jest, że popołudnia i zimowe wieczory w domu są bardzo, ale to bardzo krótkie i trzeba je jeszcze zagospodarować na inne zajęcia. Ale co Wam będę marudzić, to pewnie wszyscy z doświadczenia wiecie...
Tak czy inaczej, małymi kroczkami posuwam się z kolorowymi nitkami do przodu, uzupełniając przestrzeń białej tkaniny o kolejne kształty. Moja praca powiększyła się o dwa bałwanki. Te widać robione były najwyraźniej ze śniegu z klejem, bo całkiem nieźle się trzymają:) Nie mogę się jednak doczekać, kiedy je poobszywam i to, co już jest, żeby zobaczyć cały urok obrazka.
Ale tak to już jest z tym haftowaniem- uczy cierpliwości- chyba...
Ania
2 grudnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz