PitaPata Dog tickers

13 grudnia 2019

Coś już jest

Mimo opornego przesuwania się nici po tkaninie, coś się pojawiło. A na dokładkę to samo serce projektu. Czerwony jelonek lub jak kto woli renifer. 
Nie sądziłam, że szycie na tej tkaninie będzie szło tak mozolnie. Przecież nie raz haftowalam na drobnych kanwach i materiałach z delikatnym splotem. Zawsze było ok. Tym razem nawet siatkę było mi ciężko zrobić. Fastrygą zaznaczyłam sobie środek i kolejny rząd. Reszty już nie miałam ochoty robić, bo bym całkiem oślepła. Od tych drobniutkich niteczek. Pomyślałam, że jak zacznę wyszywać od środka, to później krzyżyk po krzyżyku, rozlazę się na równo na boki. A jak pomyślałam, tak też zrobiłam. 
No i po kilku dniach, a właściwie ciemnych wieczorach. Mam już czerwonego rogacza. Piękny jest. Zauroczyły mnie te zawijasy w jego porożu. Jak zobaczyłam ten wzór po raz pierwszy, wiedziałam że chce mieć taki obrusik u siebie.
A jak się czegoś bardzo chce... To można...
Pozdrawiam
Ania

11 grudnia 2019

Świąteczne czerwoności

Adwent zaczął się już prawie dwa tygodnie temu. Wraz z nim rozpoczął się dla mnie sezon przygotowań do świąt. Co prawda o tym, co w tym roku zrobię, myślałam juz nieco wcześniej. Nawet sobie przygotowałam wydruki, żeby było od czego zacząć.
I nadszedł wreszcie ten moment, kiedy mogłam ruszyć. Z głębin mojej kreatywnej szafki wyciągnęłam zachomikowane płótno. Sprawdziłam ile tego jest i pocięłam odpowiednie kawałki. Z pomocą przyszła mi też mama, która je obrębiła.
Jeszcze tylko wybór nici i można było zaczynać. 

Szybko okazało się, że tkanina, mimo iż z nazwy przeznaczona do haftu, ma strasznie źle rozmieszczony splot. Osnowa była cieńsza niż wątek, a sam splot był bardzo drobniutki. Skoro się jednak podjęłam, to trzeba było brnąć w to dalej...

28 października 2019

Choroba chorobą, a coś robić trzeba

Dopadło mnie. Starałam się bardzo. Łykałam witaminy i piłam herbatki wzmacniajace. A mimo wszystko zimne powietrze wzięło górę, atakując moje zatoki. No i kolejny dzień siedzę już w mieszkaniu. Siedzę i wariuję od takiej bezczynności i bezsilnosci. 
Staram się ratować książkami, które czas nadrobić, programami telewizyjnymi i wyszywaniem...
Zwykle mam niewiele czasu na takie luksusy. Teraz jednak mam go w brud, tylko sił odwrotnie proporcjonalnie. Mimo to popijając na zmianę wodę z cytryną i imbirem oraz kisiel z żurawiną stawiam kolejne krzyżyki. Może robiąc to takim tempie za rok skończę. 
No więc, wszystkim życząc zdrowia zabieram się za kolejną nitkę.

17 października 2019

Pojedyńcze krzyżyki

Obiecałam sobie, że będę bardziej regularnie niż dotychczas zamieszczała wpisy na blogu. I oczywiście na obiecankach się skończyło. Hmmm... Jakoś tak nie wychodzi ta regularność.

Jednak staram się coś tam dłubać w kanwie. Pojawiają się na płótnie nowe choć pojedyncze krzyżyki. Wcześniej miałam wielką spinę, jak cos wyszywałam. Chciałam to zrobić szybko i jakby na raz. Obecnie staram się jak mam chęć wyszyć przynajmniej rządek nitek i zostawiam resztę na inny dzień. Mam nadzieję że tą metodą uda mi się wreszcie skończyć kuchenną pracę.
Już nie mogę się doczekać kiedy będzie gotowa. Bardzo chciałabym mieć już zawieszony ten obrazek na ścianie. Mam już dla niego odpowiednie miejsce:)

Pozdrawiam

3 sierpnia 2019

Czarno na ... kremowym

Nie pamiętam czy pokazywałam wcześniej ten obrazek. Zaczęłam wyszywać go naprawdę dawno temu. Podchodziłam do niego wielokrotnie, ponieważ okazał się być bardzo męczący.

Wróciłam do niego parę miesięcy temu. I tak dziobię go sobie po kilka krzyżyków dziennie. Dziś męczę się z najłatwiejszym fragmentem czyli czarnym tłem. 

I tak to wygląda




Pozdrawiam
Ania

27 czerwca 2019

21 maja 2019

Wrócę

... już wkrótce i nie mogę się doczekać:)



Do zobaczenia niedługo
Ania