PitaPata Dog tickers

23 stycznia 2011

Wróciła zima i śniegu przysypalo

Zrobiło się biało i tak... czysto. Od samego rana, aż się prosiło o spacer po lesie. Tam można dopiero złapać oddech, wśród tej ciszy, spokoju i piękna ośnieżonych drzew... Uwielbiam to miejsce, w którym mogę żyć...
 


Dwugodzinny spacer leśnymi dróżkami pozwolił dotrzeć nam na Komosę. Pięknie tam. Nie tylko latem, ale i teraz kiedy woda ze stawów została spuszczona, a pozostały przebijające się spod śniegu zaledwie dwie wstążeczki płynącej wody. Poza tym, ta przestrzeń wokół robi naprawdę wielkie wrażenie...

 


Pozostając w śnieżnym temacie, ponudzę jeszcze trochę o wyszywance, o której były poprzednie posty. Jestem, ... prawie... na ukończeniu. "Prawie", bo to jednak nie do końca wiadomo, kiedy ten finał nastąpi. Może jednak jeszcze przed tegorocznym sprzątnięciem choinki zdążę. Już niestety dywaniku nie rozścielę, ale przynajmniej przymierzę, czy będzie pasował pod drzewko w najbliższe Boże Narodzenie. No i jak wciąż sobie powtarzam, już niewiele zostało tej dłubanki. Jeszcze tylko choinki i parę innych drobiazgów. A i najwazniejsze obramowanie. Oj, to mnie przeraża, bo nie przepadam za wykańczaniem obrazków. To robota najbardziej czasochłonna. Daje za to wyrazisty efekt koncowy. Jak uda mi się to wreszcie osiągnąć, to na pewno Wam pokażę.

Ponieważ straszna ze  mnie samochwała, przyznaję, że to co udało mi się do tej pory wydłubać na tym płótnie, bardzo mi się podoba. Nie byłam pewna, zaczynając tą wyszywankę, jak to wszystko wyjdzie. A to dlatego, że wzory firmy Dimensions są doskonale zsynchronizowane z ich nićmi. A ja kolory muliny dobierałam trochę na oko, a trochę z przelicznikiem- to znaczy przeliczalam z Dim na DMC, a to z kolei na Ariadnę. Głupiego robota, ale mimo to, chyba się opłacało :)  


 Ania

12 stycznia 2011

Na razie tyle





Postępy w moim haftowaniu są minimalne. Nie ma czasu- zresztą jak zwykle. Ale coś się zmienia na kanwie, a dowody ciut wyżej na zdjęciach.

Ania

6 stycznia 2011

Mędrcy ze wschodu


Mędrcy świata, monarchowie,
Gdzie śpiesznie dążycie?
Powiedzcież nam, Trzej Królowie,
Chcecie widzieć Dziecię?
Ono w żłobie, nie ma tronu,
I berła nie dzierży,
A proroctwo Jego zgonu,
Już się w świecie szerzy.
 Mędrcy świata, złość okrutna,
Dziecię prześladuje.
Wieść okropna, wieść to smutna,
Herod spisek knuje:
Nic monarchów nie odstrasza,
Do Betlejem śpieszą,
Gwiazda Zbawcę im ogłasza,
Nadzieją się cieszą.

Trzej Królowie podążając za betlejemską gwiazdą dziś dotarli do narodzonej Dzieciny, przynosząc Jej w darze złoto, kadzidło i mirrę. Na znak ich wędrówki i spotkania z Bogiem w postaci maleńkiego dzieciątka, drzwi naszych domów oznaczamy pierwszymi literami ich imion.

Znaki K+M+B są też symbolami błogosławieństwa Bożego od pierwszych liter łacińskiego zdania: Christus mansionem benedicat- co oznacza: "Niech Chrystus mieszkanie błogosławi".

Z internetu zaczęrpnęłam jeszcze parę informacji dotyczących dzisiejszego święta. Otóż, król Jan Kazimierz miał zwyczaj składania na ołtarzu w dniu Objawienia Pańskiego, jako ofiarę wszystkich monet bitych w roku ubiegłym. Inna tradycją mieszkańców Polski było dotykanie święconym złotem całej szyi, w celu ochrony jej przed chorobą. Kadzidłem zaś, okadzano domy i obory, a w nich chore zwierzęta. Przy każdym kościele stały wówczas od świtu stragany, na których sprzedawano kadzidło i kredę. Kadzidłem wierni wykadzali swoje mieszkania. W dawnej Polsce w domach na końcu obiadu świątecznego roznoszone było ciasto. Kto otrzymał ciasto z migdałem, stawał się migdałowym królem. Dzieci zaś chodziły po domach z gwiazdą,  śpiewając kolędy o Trzech Królach i składając noworoczne życzenia. W zamian otrzymywały od gospodyni slodkie rogale zwane "szczodrakami". To naprawdę był czas wielkiej radości.

 Wśród mieszkańców Podlasia wielu, w dniu dzisiejszym świętuje Wigilię Narodzenia Pańskiego. Z tej okazji składam wszystkim najserdeczniejsze życzenia rodzinnie spędzonego czasu i radości przy zastawionym pysznościami, świątecznym stole.

Dobrego dnia
Ania