PitaPata Dog tickers

13 listopada 2011

Kiedyś

Na razie nic nowego nie robię. Nie szyję, nie wyszywam, nie dekupażuję. Nic, nie robię nic. I trochę mnie to męczy, bo tak właściwie, to miałabym czym się zająć, ale tak jakoś nie wychodzi. Jednak perspektywa długiej zimy przed nami, daje nadzieję, że może nie będzie w tym temacie tak źle...

Z powodu tego ostatniego zastoju, pomyślałam sobie, że to dobry moment, by pokazać rzeczy zrobione jeszcze przed utworzeniem bloga. Bo dotąd się tak jakoś nie składało.

Zacznę od lodówkowych magnesów.Zawsze miałam skłonności do robienia rzeczy jednak bardziej praktycznych niż tylko ozdobnych. I kiedy te dwa określenia się ze sobą pokrywały, to było już całkiem dobrze.

Tak właśnie było z magnesami... Oj, staruteńkie są. Właśnie uświadomiłam sobie, że mają już ponad 10 lat!!! Nie do wiary, jak ten czas ucieka. I pomyśleć, że pomimo zakurzenia wciąż cieszą wszystkich kolorami i kształtami. I doskonale spełniają swoją funkcję, mocno przyciskając kartki z informacjami do lodówki.



Magnesy wyszywane były na plastikowej kanwie i podklejane kolorowymi kartonikami. Największy kłopot, jak pamiętam, miałam wówczas z mocowaniem kawałków magnesu. Nie znałam jeszcze klejów, które dostępne są dziś. Choć możliwe, że teraz zrobiłabym je tym samym sposobem, bo klej był super. Wtedy kleiłam prawie wszystko klejem krawieckim, który nabiera siły pod wpływem ciepła. W związku z tym magnesy musiałam długo i namiętnie prasować. Myślę, że się jednak opłacało. Żaden się przez minioną dekadę przecież nie rozwalił:)




Ania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz