Na początek:
Życzę wszystkim nastrojowych i kolorowych Świąt Bożego Narodzenia spędzonych w gronie najbliższych.
W tym roku aura niezbyt świąteczna, zamiast bieli wokół widać tylko szare kałuże, a na spacer zamiast śniegowców na na nogi zakładam kalosze.
Ponieważ tej bieli mi gdzieś zabrakło, to przy okazji nasza choinka dostała nowe ubranko. Takie i trochę białe i prawie koronkowe. To też dlatego, że przeglądając w ubiegłym roku twórcze blogi, zakochałam się w dzierganych bombkach. Nie mogłam sobie odmówić spróbowania sił w takim rzemiośle. No i stało się. Zrobiłam sobie prezent mikołajkowy i zamówiłam pudła szklanych bombek i odpowiednich farbek. A potem ruszyłam do obrabiania tych delikatnych kul i nie tylko.
Pierwsze próby nie dawały oczekiwanego efektu. Z kolejną bombką ręka mi się rozkręcała i wreszcie jakoś poszło. Do pierwszych malowanych bombek wracałam jeszcze kilkakrotnie, aż się udało coś sensownego sklecić. Do ideału jeszcze daleko, ale jest dobrze. A między innymi taki efekt w pewnym momencie uzyskałam:
I jeszcze w temacie Świąt. Nasze dzieci są już dorosłymi ludźmi, a niestety w moim domu nie ma kolejnych maluchów, które rozpakowując wyczekiwane prezenty swoim śmiechem i radością zarażają wszystkich wokół. Słabe to porównanie, ale jest za to pocieszny pies:) Tak się złożyło, że podczas wczorajszego wieczoru ten to pies, też dostał prezent. Kando otrzymał nowego misia. Och, co to była za radość! Aż miło było się znaleźć w jego towarzystwie i patrzeć na te jego szaleństwa. Biegał, skakał, wygłupiał się- słowo daje- jak małe dziecko, aż wreszcie zmęczony zasnął w towarzystwie starego, podartego i nowiuśkiego misia. I tak to w efekcie wyglądało:)
I na koniec przesyłam jeszcze jedno zdjęcie, któremu nie mogłam się oprzeć. I tak spod lśniącej lampkami choinki przesyłamy pozdrowienia. Trzymajcie się cieplutko.
Ania