Oj, pogoda nie dopisuje. Nawet Kando miał dziś wątpliwości czy warto
wyjść na spacer. Z nieba gęsto spada deszczośnieg, a buty grzęzną w
papce z roztopionego śniegu. Na szczęście w domu przy kubeczku gorącej
herbaty jest przyjemnie. W ręku dłubanka... i można żyć.
Trochę
na spółę z mamą dziergam "Dęby nad rozlewiskiem". Wyszywamy razem, bo
zależy nam na czasie. A poza tym, każdej z nas po dłuższym haftowaniu
wysiada kręgosłup. Straszne, ale pewnie wszystkie hafciarki mają podobne
problemy.
Obrazek ze względu na mamę wyszywany jest na
kanwie drukowanej, na której naście lat temu zaczynałam swoją hafciarską
przygodę. Powiem Wam, że ciężko było mi do takiego wyszywania wrócić.
Bo szlag człowieka może trafić, kiedy kolor do koloru jest bardzo
podobny i nie wiadomo, który wybrać. Tak już jednak mam, że większość
rzeczy robię na czuja. I w tym przypadku ta opcja też się sprawdza.
Zwłaszcza że obrazek jak łatwo się domyślić z nazwy jest krajobrazem. A
tam czy będzie przesunięcie w prawo czy w lewo to i tak będzie dobrze.
Nic więcej na ten temat nie zdradzę, a teraz lecę wyszywać.
Ania
2 lutego 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz